• No products in the cart.

Zapisz się do naszego newslettera

DOŁĄCZ DO NAS NA INSTAGRAMIE

#dowody
@wydawnictwodowody
Wydawnictwo Dowody

@wydawnictwodowody

  • Radzę się znajomych, kolegów po fachu, pytam na spotkaniach: co robić? Zostawić historię, która mnie przerosła?
Nie, napisz, że utknąłeś, że koniec, serce straciłeś do tego. A potem pisz dalej.
O zdrajcy?!
A czemu nie? W zdradzie widać wielkie sprawy.

A dlaczego nie pisać o małych ludziach? Wszyscy mamy nieprzerobiony PRL. O, napisz: „wszyscy mamy nieprzerobiony PRL”. Może nawet ci trzydziestolatkowie urodzeni w wielkiej płycie, którzy ot, tak zmykają z tego kraju, bo im wygodniej gdzie indziej, też mają nieprzerobiony PRL, chociaż go prawie nie widzieli. Odziedziczyli PRL po tacie i mamie. (...)

Jak nie przerobicie swojego PRL-u, to nie będziecie wiedzieli, kim jesteście, tak napisz.

Ludzie mają w głowach PRL sentymentalny, dużo wódki, dużo wąsów, dużo rozmów, każda zasadnicza, po bebechach, i że państwo dawało mieszkania. Albo pamiętają tylko szarość. A zapomnieli o mdłościach. Zapomnieli konformizm na co dzień, dni podszyte tchórzem, takie coś oślizgłego, co chodzi za tobą, obłapia.

I tych facetów bez twarzy. Pamiętacie tajniaków? Ćwiczyli twarze, żeby nie miały wyrazu. Wręczał ci wezwanie, przed chwilą stał tu w progu, coś mówił, a ty już nie możesz sobie przypomnieć, czy miał oczy, nos, usta. Strach pamiętasz. (...)

W PRL ludzie byli fajni, tacy fajni jak ludzie teraz. System nie działa wprost na człowieka, nie psuje każdego z osobna, pojedynczo, nie dałby rady. On celuje w to, co jest między ludźmi. Psuje to, co ludzi łączy – uczucia, marzenia, ambicje, wtedy psuje ludzi całymi garściami, hurtowo. Wtedy ludzie fajni zachowują się niefajnie, ludzie dobrzy robią podłe rzeczy. (...)

Jest taka teoria, że nasze wspólne przekonania, zbiorowe wyobrażenia zawsze wloką się z tyłu. To wszystko za szybko poszło, głowy zostały w tyle. Głowa nie biegnie tak szybko jak nogi, ręce, nie nadąża. W rękach już smartfony, a głowy jeszcze w Polsce Ludowej albo gdzieś po drodze, w latach dziewięćdziesiątych, chwalą Gierka i mizdrzą się do wielkiej płyty.

Może dzisiejsze kłopoty z Polską to nieprzerobiony PRL. Tak. 

Cały ten PiS to przecież nieodrobiony PRL. O, tak napisz!

(fragment książki)
  • JUŻ JEST! 

Zygfryd Kapela jest idealnym bohaterem reportażu: liczne zakręty losu, postrzelony na granicy, witany owacjami na wiecach. To również antybohater, współpracownik bezpieki (mataczy nawet w swoich wspomnieniach). „Polak, ale jakiś nieprawdziwy, bo niemiecki” – mówi o sobie.

Pisano o NIEMCU, że nawet gdyby spleść biografie kilku osób, i tak nie powstałby życiorys równie intrygujący. Bo Zygfryd Kapela jest obywatelem Piszczykiem i Szwejkiem w jednym. „To postać, która musiała trafić do literatury” – stwierdził Jerzy Sosnowski.

Oto powojenna historia Polski w soczewce życia jednego człowieka.
  • W sobotę 31 maja o 11:00 polecamy spotkanie Reportażowego Klubu Książki o książce „Szkodniki. O ludziach, drzewach i maszynach w Puszczy Białowieskiej” Doroty Borodaj.
Wstęp wolny!

(Pałacyk Konopackiego, ul. Strzelecka 11/13, Warszawa)

#szkodniki #dorotaborodaj #puszczabiałowieska
  • "W tej książce dzieje się dużo, a to, czego w niej nie ma, to patos. Choć byłoby o niego łatwo. (...) Nie jest tak, że bohaterstwo w tej książce jest niepotrzebne albo wyśmiewane; nawet gdy za maszerującym chłopakiem biegnie jego rodzicielka z pytaniem, kiedy on przyjdzie na obiad. Przecież choćby Danny chwyta za broń i pomaga potrzebującym, i jest przejmująca scena, kiedy patrzy na fotografię prezentującą poległego kolegę. (...) Chodzi raczej o krytykę bohaterszczyzny".

Rafał Kowalski poleca TCHÓRZY. 

#tchórze #tchorze #josefskvorecky #skvorecky #stehlik
  • W środę - 28 maja - o godzinie 17 zapraszamy do Auli Instytutu Kultury Europejskiej UAM w Gnieźnie na spotkanie autorskie z Anną Goc. 
Wydarzenie poprowadzi Agnieszka Ziebarth.

#annagoc
  • ZDROWAŚ MARIO. REPORTAŻE O MEDYCZNEJ MARIHUANIE - do końca miesiąca za 15 zł na dowody.com oraz we Wrzeniu Świata. 

#zdrowasmario #zdrowaśmario #aleksandrapezda #medycznamarihuana
  • W nocy Romy weszła Hlaváčkowi do łóżka.
– Słuchaj, czy to nie dziwne? Skoro oboje jesteśmy Hlaváčkami i leżymy razem w jednym łóżku, może to kazirodztwo? – zapytał Hlaváček kotkę.
– Nie przejmuj się. Jesteśmy w pewien sposób spokrewnieni, ale przynależność do Hlaváčków gra w tym przypadku zupełnie drugorzędną rolę.

Kiedy rano się obudził, jeszcze zanim otworzył oczy, uświadomił sobie, że wie wszystko o wszechświecie, o czasie i o sobie. Ale wcale się z tego nie ucieszył. Bynajmniej nie pragnął wszechwiedzy. Od razu zatęsknił do nieuświadomionego
Hlaváčka. Teraz zdawał sobie sprawę, że jego Hlaváčkowe istnienie okazało się w tym nowym wszechświecie czymś najzupełniej nieistotnym. Teraz nie było go tam, a jednocześnie dobrze wiedział, że był Hlaváčkiem.

W końcu otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku, ale był żukiem. Chyba opiętkiem dwuplamym. Zobaczył, że pochyla się nad nim ogromna głowa kota Hlaváčka. Żuk natychmiast zrozumiał, że również ten najwyższy wszechświat nie jest dla niego tak do końca sprawiedliwy.

Kot zaszeptał do niego:
– Mówiłam ci, że zostaniemy ukarani oboje. Teraz ja jestem Hlaváčkiem bardziej od ciebie.
Żuk z rezygnacją machnął czułkiem.
– Hlaváček mi wisi – stwierdził. – Ale uważam, że to niesprawiedliwe, bo jestem żukiem, ale nie czuję się żukiem. Dlaczego?

W tym momencie w jego głowie odezwał się głos: „Właśnie na tym polega jeden z najwyższych sensów wszechrzeczy: jesteś żukiem, ale nie czujesz się żukiem”.

(fragment opowiadania ROMY SCHNEIDER)
  • Czy Zygfryd Kapela zdradził Niemcy z Polską, czy Polskę z Niemcami?

Idealny bohater reportażu: liczne zakręty losu, postrzelony na granicy, witany owacjami na wiecach. To również antybohater, współpracownik bezpieki (mataczy nawet w swoich wspomnieniach). „Polak, ale jakiś nieprawdziwy, bo niemiecki” – mówi o sobie.

Oto powojenna historia Polski w soczewce życia jednego człowieka.

Pisano o NIEMCU, że nawet gdyby spleść biografie kilku osób, i tak nie powstałby życiorys równie intrygujący. Bo Zygfryd Kapela to obywatel Piszczyk i Szwejk w jednym. 

„To postać, która musiała trafić do literatury” – stwierdził Jerzy Sosnowski. 

„To opowieść o tym, że ucieczka od siebie samego jest niemożliwa. Albo o rozpaczliwym poszukiwaniu tożsamości” – napisał Mariusz Szczygieł.

NIEMIEC jest błyskotliwą literaturą reporterską. Włodzimierz Nowak wyjawia, jak jego bohater kluczy, wodzi go za nos, gubi się w opowieściach, a to wyolbrzymiając swoją rolę, a to ją umniejszając. Jesteśmy świadkami konfrontacji wspomnień różnych ludzi, śledzimy ustalanie przebiegu wydarzeń, mozolne dochodzenie – i pytającego, i pytanego – do prawdy.

To książka o tym, że prawd o jednym życiu może być wiele.

PREMIERA 4 czerwca

#niemiec #włodzimierznowak #wlodzimierznowak
  • Kiedy wracamy, do Luki podchodzi dwóch strażaków. Witają się, znają go z akcji.

Znów stoimy na Corso Umberto, w bruździe zastygłego morza cegieł i rzeczy.  Słucham ich rozmowy nie od początku:

– …I przychodzą i mają pretensje – mówi strażak może w moim wieku, po pięćdziesiątce.
– Do nas?
– Tak, do nas.
– O co? – pyta Luca.
– Mają pretensje do tych, których mają za władzę. A jesteśmy tu tylko my.

Luca kręci głową:
– Ale o co?
– Dziś – odpowiada drugi strażak, znacznie młodszy – jakaś pani chciała wejść do miasta, żeby przeszukać rzeczy, zabrać jakieś prywatne przedmioty. Mówi, że ma listy, że musi je znaleźć… Tłumaczę: tutaj jest numer 10, tu numer 11, potem 12… To jednak
tylko miejsca po adresach. Jedna kupa gruzu. Kiedy szukaliśmy ludzi i potem, gdy zgarnialiśmy gruz, najpierw w sierpniu, później w październiku, potem w styczniu, rzeczy z jednej działki przesypywały się na drugą albo gdzieś na działkę od tamtej ulicy. Ktoś chciał szukać biżuterii osobistej, krzyżyka, pamiątki komunii świętej… Tam był jubiler. Skąd mamy wiedzieć, co jest jubilera, a co tej osoby? Między kamieniami są pieniądze, nie wiadomo czyje.
– Poza tym – wtrąca ten starszy – co znaczy „przeszukać”? Teren jest inagibile. Nie dlatego, że tak sobie wymyśliliśmy. Może osunąć się cement, kamień. Gdybyśmy dopuścili mieszkańców, pomyśl, co by było. Pomyśl, co by się działo, gdyby wśród tych gruzów chodzili ludzie, przerzucali cegły, resztki mebli.

Rozumiem. Jesteśmy na skawalonym morzu brudnym od ziemi, kurzu, kamieni, cementu i ludzkiego ciepła wyrzuconego na mróz. Jesteśmy w rozpadlinie zbitej masy odłamków…

– Ale i tych ludzi trzeba zrozumieć – dodaje Luca.

(fragment książki TERREMOTO)
Radzę się znajomych, kolegów po fachu, pytam na spotkaniach: co robić? Zostawić historię, która mnie przerosła?
Nie, napisz, że utknąłeś, że koniec, serce straciłeś do tego. A potem pisz dalej.
O zdrajcy?!
A czemu nie? W zdradzie widać wielkie sprawy.

A dlaczego nie pisać o małych ludziach? Wszyscy mamy nieprzerobiony PRL. O, napisz: „wszyscy mamy nieprzerobiony PRL”. Może nawet ci trzydziestolatkowie urodzeni w wielkiej płycie, którzy ot, tak zmykają z tego kraju, bo im wygodniej gdzie indziej, też mają nieprzerobiony PRL, chociaż go prawie nie widzieli. Odziedziczyli PRL po tacie i mamie. (...)

Jak nie przerobicie swojego PRL-u, to nie będziecie wiedzieli, kim jesteście, tak napisz.

Ludzie mają w głowach PRL sentymentalny, dużo wódki, dużo wąsów, dużo rozmów, każda zasadnicza, po bebechach, i że państwo dawało mieszkania. Albo pamiętają tylko szarość. A zapomnieli o mdłościach. Zapomnieli konformizm na co dzień, dni podszyte tchórzem, takie coś oślizgłego, co chodzi za tobą, obłapia.

I tych facetów bez twarzy. Pamiętacie tajniaków? Ćwiczyli twarze, żeby nie miały wyrazu. Wręczał ci wezwanie, przed chwilą stał tu w progu, coś mówił, a ty już nie możesz sobie przypomnieć, czy miał oczy, nos, usta. Strach pamiętasz. (...)

W PRL ludzie byli fajni, tacy fajni jak ludzie teraz. System nie działa wprost na człowieka, nie psuje każdego z osobna, pojedynczo, nie dałby rady. On celuje w to, co jest między ludźmi. Psuje to, co ludzi łączy – uczucia, marzenia, ambicje, wtedy psuje ludzi całymi garściami, hurtowo. Wtedy ludzie fajni zachowują się niefajnie, ludzie dobrzy robią podłe rzeczy. (...)

Jest taka teoria, że nasze wspólne przekonania, zbiorowe wyobrażenia zawsze wloką się z tyłu. To wszystko za szybko poszło, głowy zostały w tyle. Głowa nie biegnie tak szybko jak nogi, ręce, nie nadąża. W rękach już smartfony, a głowy jeszcze w Polsce Ludowej albo gdzieś po drodze, w latach dziewięćdziesiątych, chwalą Gierka i mizdrzą się do wielkiej płyty.

Może dzisiejsze kłopoty z Polską to nieprzerobiony PRL. Tak. 

Cały ten PiS to przecież nieodrobiony PRL. O, tak napisz!

(fragment książki)
Radzę się znajomych, kolegów po fachu, pytam na spotkaniach: co robić? Zostawić historię, która mnie przerosła? Nie, napisz, że utknąłeś, że koniec, serce straciłeś do tego. A potem pisz dalej. O zdrajcy?! A czemu nie? W zdradzie widać wielkie sprawy. A dlaczego nie pisać o małych ludziach? Wszyscy mamy nieprzerobiony PRL. O, napisz: „wszyscy mamy nieprzerobiony PRL”. Może nawet ci trzydziestolatkowie urodzeni w wielkiej płycie, którzy ot, tak zmykają z tego kraju, bo im wygodniej gdzie indziej, też mają nieprzerobiony PRL, chociaż go prawie nie widzieli. Odziedziczyli PRL po tacie i mamie. (...) Jak nie przerobicie swojego PRL-u, to nie będziecie wiedzieli, kim jesteście, tak napisz. Ludzie mają w głowach PRL sentymentalny, dużo wódki, dużo wąsów, dużo rozmów, każda zasadnicza, po bebechach, i że państwo dawało mieszkania. Albo pamiętają tylko szarość. A zapomnieli o mdłościach. Zapomnieli konformizm na co dzień, dni podszyte tchórzem, takie coś oślizgłego, co chodzi za tobą, obłapia. I tych facetów bez twarzy. Pamiętacie tajniaków? Ćwiczyli twarze, żeby nie miały wyrazu. Wręczał ci wezwanie, przed chwilą stał tu w progu, coś mówił, a ty już nie możesz sobie przypomnieć, czy miał oczy, nos, usta. Strach pamiętasz. (...) W PRL ludzie byli fajni, tacy fajni jak ludzie teraz. System nie działa wprost na człowieka, nie psuje każdego z osobna, pojedynczo, nie dałby rady. On celuje w to, co jest między ludźmi. Psuje to, co ludzi łączy – uczucia, marzenia, ambicje, wtedy psuje ludzi całymi garściami, hurtowo. Wtedy ludzie fajni zachowują się niefajnie, ludzie dobrzy robią podłe rzeczy. (...) Jest taka teoria, że nasze wspólne przekonania, zbiorowe wyobrażenia zawsze wloką się z tyłu. To wszystko za szybko poszło, głowy zostały w tyle. Głowa nie biegnie tak szybko jak nogi, ręce, nie nadąża. W rękach już smartfony, a głowy jeszcze w Polsce Ludowej albo gdzieś po drodze, w latach dziewięćdziesiątych, chwalą Gierka i mizdrzą się do wielkiej płyty. Może dzisiejsze kłopoty z Polską to nieprzerobiony PRL. Tak. Cały ten PiS to przecież nieodrobiony PRL. O, tak napisz! (fragment książki)
2 dni ago
View on Instagram |
1/9
JUŻ JEST! 

Zygfryd Kapela jest idealnym bohaterem reportażu: liczne zakręty losu, postrzelony na granicy, witany owacjami na wiecach. To również antybohater, współpracownik bezpieki (mataczy nawet w swoich wspomnieniach). „Polak, ale jakiś nieprawdziwy, bo niemiecki” – mówi o sobie.

Pisano o NIEMCU, że nawet gdyby spleść biografie kilku osób, i tak nie powstałby życiorys równie intrygujący. Bo Zygfryd Kapela jest obywatelem Piszczykiem i Szwejkiem w jednym. „To postać, która musiała trafić do literatury” – stwierdził Jerzy Sosnowski.

Oto powojenna historia Polski w soczewce życia jednego człowieka.
JUŻ JEST! Zygfryd Kapela jest idealnym bohaterem reportażu: liczne zakręty losu, postrzelony na granicy, witany owacjami na wiecach. To również antybohater, współpracownik bezpieki (mataczy nawet w swoich wspomnieniach). „Polak, ale jakiś nieprawdziwy, bo niemiecki” – mówi o sobie. Pisano o NIEMCU, że nawet gdyby spleść biografie kilku osób, i tak nie powstałby życiorys równie intrygujący. Bo Zygfryd Kapela jest obywatelem Piszczykiem i Szwejkiem w jednym. „To postać, która musiała trafić do literatury” – stwierdził Jerzy Sosnowski. Oto powojenna historia Polski w soczewce życia jednego człowieka.
2 dni ago
View on Instagram |
2/9
W sobotę 31 maja o 11:00 polecamy spotkanie Reportażowego Klubu Książki o książce „Szkodniki. O ludziach, drzewach i maszynach w Puszczy Białowieskiej” Doroty Borodaj.
Wstęp wolny!

(Pałacyk Konopackiego, ul. Strzelecka 11/13, Warszawa)

#szkodniki #dorotaborodaj #puszczabiałowieska
W sobotę 31 maja o 11:00 polecamy spotkanie Reportażowego Klubu Książki o książce „Szkodniki. O ludziach, drzewach i maszynach w Puszczy Białowieskiej” Doroty Borodaj. Wstęp wolny! (Pałacyk Konopackiego, ul. Strzelecka 11/13, Warszawa) #szkodniki #dorotaborodaj #puszczabiałowieska
3 dni ago
View on Instagram |
3/9
"W tej książce dzieje się dużo, a to, czego w niej nie ma, to patos. Choć byłoby o niego łatwo. (...) Nie jest tak, że bohaterstwo w tej książce jest niepotrzebne albo wyśmiewane; nawet gdy za maszerującym chłopakiem biegnie jego rodzicielka z pytaniem, kiedy on przyjdzie na obiad. Przecież choćby Danny chwyta za broń i pomaga potrzebującym, i jest przejmująca scena, kiedy patrzy na fotografię prezentującą poległego kolegę. (...) Chodzi raczej o krytykę bohaterszczyzny".

Rafał Kowalski poleca TCHÓRZY. 

#tchórze #tchorze #josefskvorecky #skvorecky #stehlik
"W tej książce dzieje się dużo, a to, czego w niej nie ma, to patos. Choć byłoby o niego łatwo. (...) Nie jest tak, że bohaterstwo w tej książce jest niepotrzebne albo wyśmiewane; nawet gdy za maszerującym chłopakiem biegnie jego rodzicielka z pytaniem, kiedy on przyjdzie na obiad. Przecież choćby Danny chwyta za broń i pomaga potrzebującym, i jest przejmująca scena, kiedy patrzy na fotografię prezentującą poległego kolegę. (...) Chodzi raczej o krytykę bohaterszczyzny". Rafał Kowalski poleca TCHÓRZY. #tchórze #tchorze #josefskvorecky #skvorecky #stehlik
5 dni ago
View on Instagram |
4/9
W środę - 28 maja - o godzinie 17 zapraszamy do Auli Instytutu Kultury Europejskiej UAM w Gnieźnie na spotkanie autorskie z Anną Goc. 
Wydarzenie poprowadzi Agnieszka Ziebarth.

#annagoc
W środę - 28 maja - o godzinie 17 zapraszamy do Auli Instytutu Kultury Europejskiej UAM w Gnieźnie na spotkanie autorskie z Anną Goc. Wydarzenie poprowadzi Agnieszka Ziebarth. #annagoc
6 dni ago
View on Instagram |
5/9
ZDROWAŚ MARIO. REPORTAŻE O MEDYCZNEJ MARIHUANIE - do końca miesiąca za 15 zł na dowody.com oraz we Wrzeniu Świata. 

#zdrowasmario #zdrowaśmario #aleksandrapezda #medycznamarihuana
ZDROWAŚ MARIO. REPORTAŻE O MEDYCZNEJ MARIHUANIE - do końca miesiąca za 15 zł na dowody.com oraz we Wrzeniu Świata. #zdrowasmario #zdrowaśmario #aleksandrapezda #medycznamarihuana
7 dni ago
View on Instagram |
6/9
W nocy Romy weszła Hlaváčkowi do łóżka.
– Słuchaj, czy to nie dziwne? Skoro oboje jesteśmy Hlaváčkami i leżymy razem w jednym łóżku, może to kazirodztwo? – zapytał Hlaváček kotkę.
– Nie przejmuj się. Jesteśmy w pewien sposób spokrewnieni, ale przynależność do Hlaváčków gra w tym przypadku zupełnie drugorzędną rolę.

Kiedy rano się obudził, jeszcze zanim otworzył oczy, uświadomił sobie, że wie wszystko o wszechświecie, o czasie i o sobie. Ale wcale się z tego nie ucieszył. Bynajmniej nie pragnął wszechwiedzy. Od razu zatęsknił do nieuświadomionego
Hlaváčka. Teraz zdawał sobie sprawę, że jego Hlaváčkowe istnienie okazało się w tym nowym wszechświecie czymś najzupełniej nieistotnym. Teraz nie było go tam, a jednocześnie dobrze wiedział, że był Hlaváčkiem.

W końcu otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku, ale był żukiem. Chyba opiętkiem dwuplamym. Zobaczył, że pochyla się nad nim ogromna głowa kota Hlaváčka. Żuk natychmiast zrozumiał, że również ten najwyższy wszechświat nie jest dla niego tak do końca sprawiedliwy.

Kot zaszeptał do niego:
– Mówiłam ci, że zostaniemy ukarani oboje. Teraz ja jestem Hlaváčkiem bardziej od ciebie.
Żuk z rezygnacją machnął czułkiem.
– Hlaváček mi wisi – stwierdził. – Ale uważam, że to niesprawiedliwe, bo jestem żukiem, ale nie czuję się żukiem. Dlaczego?

W tym momencie w jego głowie odezwał się głos: „Właśnie na tym polega jeden z najwyższych sensów wszechrzeczy: jesteś żukiem, ale nie czujesz się żukiem”.

(fragment opowiadania ROMY SCHNEIDER)
W nocy Romy weszła Hlaváčkowi do łóżka. – Słuchaj, czy to nie dziwne? Skoro oboje jesteśmy Hlaváčkami i leżymy razem w jednym łóżku, może to kazirodztwo? – zapytał Hlaváček kotkę. – Nie przejmuj się. Jesteśmy w pewien sposób spokrewnieni, ale przynależność do Hlaváčków gra w tym przypadku zupełnie drugorzędną rolę. Kiedy rano się obudził, jeszcze zanim otworzył oczy, uświadomił sobie, że wie wszystko o wszechświecie, o czasie i o sobie. Ale wcale się z tego nie ucieszył. Bynajmniej nie pragnął wszechwiedzy. Od razu zatęsknił do nieuświadomionego Hlaváčka. Teraz zdawał sobie sprawę, że jego Hlaváčkowe istnienie okazało się w tym nowym wszechświecie czymś najzupełniej nieistotnym. Teraz nie było go tam, a jednocześnie dobrze wiedział, że był Hlaváčkiem. W końcu otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku, ale był żukiem. Chyba opiętkiem dwuplamym. Zobaczył, że pochyla się nad nim ogromna głowa kota Hlaváčka. Żuk natychmiast zrozumiał, że również ten najwyższy wszechświat nie jest dla niego tak do końca sprawiedliwy. Kot zaszeptał do niego: – Mówiłam ci, że zostaniemy ukarani oboje. Teraz ja jestem Hlaváčkiem bardziej od ciebie. Żuk z rezygnacją machnął czułkiem. – Hlaváček mi wisi – stwierdził. – Ale uważam, że to niesprawiedliwe, bo jestem żukiem, ale nie czuję się żukiem. Dlaczego? W tym momencie w jego głowie odezwał się głos: „Właśnie na tym polega jeden z najwyższych sensów wszechrzeczy: jesteś żukiem, ale nie czujesz się żukiem”. (fragment opowiadania ROMY SCHNEIDER)
1 tydzień ago
View on Instagram |
7/9
Czy Zygfryd Kapela zdradził Niemcy z Polską, czy Polskę z Niemcami?

Idealny bohater reportażu: liczne zakręty losu, postrzelony na granicy, witany owacjami na wiecach. To również antybohater, współpracownik bezpieki (mataczy nawet w swoich wspomnieniach). „Polak, ale jakiś nieprawdziwy, bo niemiecki” – mówi o sobie.

Oto powojenna historia Polski w soczewce życia jednego człowieka.

Pisano o NIEMCU, że nawet gdyby spleść biografie kilku osób, i tak nie powstałby życiorys równie intrygujący. Bo Zygfryd Kapela to obywatel Piszczyk i Szwejk w jednym. 

„To postać, która musiała trafić do literatury” – stwierdził Jerzy Sosnowski. 

„To opowieść o tym, że ucieczka od siebie samego jest niemożliwa. Albo o rozpaczliwym poszukiwaniu tożsamości” – napisał Mariusz Szczygieł.

NIEMIEC jest błyskotliwą literaturą reporterską. Włodzimierz Nowak wyjawia, jak jego bohater kluczy, wodzi go za nos, gubi się w opowieściach, a to wyolbrzymiając swoją rolę, a to ją umniejszając. Jesteśmy świadkami konfrontacji wspomnień różnych ludzi, śledzimy ustalanie przebiegu wydarzeń, mozolne dochodzenie – i pytającego, i pytanego – do prawdy.

To książka o tym, że prawd o jednym życiu może być wiele.

PREMIERA 4 czerwca

#niemiec #włodzimierznowak #wlodzimierznowak
Czy Zygfryd Kapela zdradził Niemcy z Polską, czy Polskę z Niemcami? Idealny bohater reportażu: liczne zakręty losu, postrzelony na granicy, witany owacjami na wiecach. To również antybohater, współpracownik bezpieki (mataczy nawet w swoich wspomnieniach). „Polak, ale jakiś nieprawdziwy, bo niemiecki” – mówi o sobie. Oto powojenna historia Polski w soczewce życia jednego człowieka. Pisano o NIEMCU, że nawet gdyby spleść biografie kilku osób, i tak nie powstałby życiorys równie intrygujący. Bo Zygfryd Kapela to obywatel Piszczyk i Szwejk w jednym. „To postać, która musiała trafić do literatury” – stwierdził Jerzy Sosnowski. „To opowieść o tym, że ucieczka od siebie samego jest niemożliwa. Albo o rozpaczliwym poszukiwaniu tożsamości” – napisał Mariusz Szczygieł. NIEMIEC jest błyskotliwą literaturą reporterską. Włodzimierz Nowak wyjawia, jak jego bohater kluczy, wodzi go za nos, gubi się w opowieściach, a to wyolbrzymiając swoją rolę, a to ją umniejszając. Jesteśmy świadkami konfrontacji wspomnień różnych ludzi, śledzimy ustalanie przebiegu wydarzeń, mozolne dochodzenie – i pytającego, i pytanego – do prawdy. To książka o tym, że prawd o jednym życiu może być wiele. PREMIERA 4 czerwca #niemiec #włodzimierznowak #wlodzimierznowak
1 tydzień ago
View on Instagram |
8/9
Kiedy wracamy, do Luki podchodzi dwóch strażaków. Witają się, znają go z akcji.

Znów stoimy na Corso Umberto, w bruździe zastygłego morza cegieł i rzeczy.  Słucham ich rozmowy nie od początku:

– …I przychodzą i mają pretensje – mówi strażak może w moim wieku, po pięćdziesiątce.
– Do nas?
– Tak, do nas.
– O co? – pyta Luca.
– Mają pretensje do tych, których mają za władzę. A jesteśmy tu tylko my.

Luca kręci głową:
– Ale o co?
– Dziś – odpowiada drugi strażak, znacznie młodszy – jakaś pani chciała wejść do miasta, żeby przeszukać rzeczy, zabrać jakieś prywatne przedmioty. Mówi, że ma listy, że musi je znaleźć… Tłumaczę: tutaj jest numer 10, tu numer 11, potem 12… To jednak
tylko miejsca po adresach. Jedna kupa gruzu. Kiedy szukaliśmy ludzi i potem, gdy zgarnialiśmy gruz, najpierw w sierpniu, później w październiku, potem w styczniu, rzeczy z jednej działki przesypywały się na drugą albo gdzieś na działkę od tamtej ulicy. Ktoś chciał szukać biżuterii osobistej, krzyżyka, pamiątki komunii świętej… Tam był jubiler. Skąd mamy wiedzieć, co jest jubilera, a co tej osoby? Między kamieniami są pieniądze, nie wiadomo czyje.
– Poza tym – wtrąca ten starszy – co znaczy „przeszukać”? Teren jest inagibile. Nie dlatego, że tak sobie wymyśliliśmy. Może osunąć się cement, kamień. Gdybyśmy dopuścili mieszkańców, pomyśl, co by było. Pomyśl, co by się działo, gdyby wśród tych gruzów chodzili ludzie, przerzucali cegły, resztki mebli.

Rozumiem. Jesteśmy na skawalonym morzu brudnym od ziemi, kurzu, kamieni, cementu i ludzkiego ciepła wyrzuconego na mróz. Jesteśmy w rozpadlinie zbitej masy odłamków…

– Ale i tych ludzi trzeba zrozumieć – dodaje Luca.

(fragment książki TERREMOTO)
Kiedy wracamy, do Luki podchodzi dwóch strażaków. Witają się, znają go z akcji. Znów stoimy na Corso Umberto, w bruździe zastygłego morza cegieł i rzeczy. Słucham ich rozmowy nie od początku: – …I przychodzą i mają pretensje – mówi strażak może w moim wieku, po pięćdziesiątce. – Do nas? – Tak, do nas. – O co? – pyta Luca. – Mają pretensje do tych, których mają za władzę. A jesteśmy tu tylko my. Luca kręci głową: – Ale o co? – Dziś – odpowiada drugi strażak, znacznie młodszy – jakaś pani chciała wejść do miasta, żeby przeszukać rzeczy, zabrać jakieś prywatne przedmioty. Mówi, że ma listy, że musi je znaleźć… Tłumaczę: tutaj jest numer 10, tu numer 11, potem 12… To jednak tylko miejsca po adresach. Jedna kupa gruzu. Kiedy szukaliśmy ludzi i potem, gdy zgarnialiśmy gruz, najpierw w sierpniu, później w październiku, potem w styczniu, rzeczy z jednej działki przesypywały się na drugą albo gdzieś na działkę od tamtej ulicy. Ktoś chciał szukać biżuterii osobistej, krzyżyka, pamiątki komunii świętej… Tam był jubiler. Skąd mamy wiedzieć, co jest jubilera, a co tej osoby? Między kamieniami są pieniądze, nie wiadomo czyje. – Poza tym – wtrąca ten starszy – co znaczy „przeszukać”? Teren jest inagibile. Nie dlatego, że tak sobie wymyśliliśmy. Może osunąć się cement, kamień. Gdybyśmy dopuścili mieszkańców, pomyśl, co by było. Pomyśl, co by się działo, gdyby wśród tych gruzów chodzili ludzie, przerzucali cegły, resztki mebli. Rozumiem. Jesteśmy na skawalonym morzu brudnym od ziemi, kurzu, kamieni, cementu i ludzkiego ciepła wyrzuconego na mróz. Jesteśmy w rozpadlinie zbitej masy odłamków… – Ale i tych ludzi trzeba zrozumieć – dodaje Luca. (fragment książki TERREMOTO)
2 tygodnie ago
View on Instagram |
9/9
1