Zapisz się do naszego newslettera

DOŁĄCZ DO NAS NA INSTAGRAMIE

#dowody
@wydawnictwodowody
Wydawnictwo Dowody

@wydawnictwodowody

  • KOŁYSANKA Z HURAGANEM. Osobista. Szczera. Bolesna. Potrzebna. 

"Ukorzenia się we mnie głęboka niezgoda na bezterminowość żałoby, na nieustępliwą obecność pustki, choć to nie ja zadecyduję, kiedy wypłaszczy się wreszcie sinusoida żalu i ile jeszcze potrwa pokuta. Za bardzo siebie jednak lubię, żeby dożywotnio kazać sobie klęczeć na grochu przed ołtarzem cierpienia. Nie będę chroniczną Mater Dolorosa.

Nasza terapeutka zapytała mnie na ostatnim spotkaniu pół żartem, pół serio:
– Czy uzna pani żałobę za skończoną, kiedy znowu po prostu pójdzie pani z przyjemnością na zakupy?".

Tylko do końca kwietnia książka za 15 zł we Wrzeniu Świata i na dowody.com 

#kolysankazhuraganem #kołysankazhuraganem #justynawicenty
  • W tym roku ruszamy z nową serią książek reporterskich: JAK ŻYĆ? 

Czy jest ciekawsze i ważniejsze pytanie? 

Reportaż to opowieść o czyimś życiu. Reporterki i reporterzy opowiadają nam o innych ludziach z nadzieją, że ich zrozumiemy. I że dzięki temu zrozumiemy siebie. Reportaż pozwala uczyć się na cudzym życiu.

Kiedy mamy dylemat, szukamy kogoś, kto już uporał się z podobną sytuacją, szukamy specjalistów, grupy wsparcia. Dlatego Wydawnictwo Dowody rozpoczyna nową serię reporterskich poradników („reporadników”), które pokażą, jak inni ludzie poradzili lub radzą sobie z wyzwaniami, na przykład: z „toksyczną” matką, z nieobecnym ojcem, z porażką, z kredytem, z brakiem miłości, z katastrofą klimatyczną, z żałobą, z kotem, a nawet z długim nosem.

Każda książka z tej serii będzie zawierać pogłębiony reportaż, rozmowy ze specjalistami i zbiór zaleceń, o czym warto w danej sytuacji pamiętać.

W 2025 roku ukażą się trzy książki: 
JAK ŻYĆ Z „TOKSCZNĄ” MATKĄ? Moniki Redzisz
JAK ŻYĆ Z TRANSPŁCIOWYM DZIECKIEM? Pauli Szewczyk
JAK ŻYĆ Z DŁUGIEM? Agaty Romaniuk

#jakzyc
  • – Powiem panu, że ja kocham Jezusa. Ale tak trochę inaczej niż większość ludzi. Nie tak, jak chciałby proboszcz. Ja się w nim podkochuję. Tak, mam fetysz Jezusa. On mnie kręci. Jest taki piękny. Te jego ramiona, te włosy… Ta władza, te cuda! No i charyzma. Tak, to wszystko razem jest bardzo sexy. Zdarza mi się w łóżku, w trakcie, krzyknąć do faceta: mój ty Jezusku, Chrystusie ty! Najczęściej jest to ostatnia randka, bo facet później przestaje się odzywać. No, ale co poradzę. Kocham Jezusa Chrystusa.

#kursnauliceszczesliwa #kursnaulicęszczęśliwą #bartoszgardocki
  • – Po grecku „ryba” brzmi ichtys. Każda litera tego słowa odpowiada pierwszym literom pięciu greckich słów, które znaczą: Jezus Chrystus Syn Boga Zbawiciel. Zauważywszy tę zbieżność, chrześcijanie uznali, że w rybie – i w dźwięku słowa, i w stworzeniu – zawarta jest tajemnica ich wiary. Od pierwszego wieku wyobrażali sobie Chrystusa jako wielką rybę, apostołów jako rybaków, siebie jako małe ryby pływające w wodzie.
– Kto więc pierwszy posłużył się rybą jako symbolem?
– Ewangeliści. Na przykład kiedy Jezus miał zapłacić podatek, jaki od dwudziestego roku życia każdy Żyd płacił na potrzeby świątyni, kazał Szymonowi iść do morza, zarzucić wędkę, a pierwsza złowiona ryba miała przynieść mu monetę wystarczającą na zapłacenie podatku od obu. I ryba przyniosła monetę, która stała się symbolem poświadczającym człowieczeństwo Chrystusa – bo podatek miał płacić jako człowiek.
– W sztuce, czyli w odtwarzaniu świata – też od początku ryba?
– Też. Już na ścianach wczesnochrześcijańskich rzymskich katakumb. Ryby są tam z koszami chleba na grzbietach, co oznaczało pokarm duchowy. Po dwustu latach motyw ten zaniknął, ale powrócił w sztuce merowińskiej.
– Koniecznie trzeba wyjaśnić, co to takiego, bo słyszę zarzuty, że nasze rozmowy są okropnie trudne…
– Francja, szósty–siódmy wiek, czasy dynastii Merowingów. Okres ten, zwany przez historyków sztuki ciemnym, to na przykład kunsztowne ilustrowanie świętych ksiąg w klasztorach. Nie za trudne?
– Braliśmy w szkole podstawowej, może być.
– Otóż księgi te najchętniej ozdabiano… rybami. Czasami całe litery składały się z ryb, jedna była wygięta i z głową zwróconą do dołu, druga z głową w górę i razem tworzyły o. Kiedy indziej wygięta ryba zwrócona do pionowej kreski tworzyła p, a pyszczek ryby na dole, dodany do o, tworzył q – i tak dalej. Na kartach manuskryptów klasztornych pełno tych ornamentów, nie tylko z rybami zresztą, bo i zające tam były, i kaczki, i koguty czy cała menażeria świadcząca o poczuciu humoru zakonników.
– Kiedy powracają rzeczy poważne?
– W sztuce romańskiej.
– Wypadałoby wyjaśnić, bo powiedzą zaraz…

(Paulina Ratkowska, historyczka sztuki, w rozmowie z Hanną Krall w ramach cyklu SMUTEK RYB)

#smutekryb #hannakrall
  • BARANY - BARANKI - BARANECZKI

Coroczne zastępy kurczaczków, baranków, zajączków ukazały się już na wystawach warszawskich sklepów, zapowiadając wiosnę i „święta za pasem”. Cały ten słodki drób świąteczny i czekoladowa zwierzyna czeka na amatorów. A pozwolić sobie na nie może każdy.

Dla dużych ludzi są duże barany, dla małych − są małe. Albo może inaczej: dla bogatszych większe kurczaki, a dla biedniejszych mniejsze.

Już za 30 złotych można kupić królika, za 23 złote kurczaka z waty, za 20 zł cukrowego baranka. Po 60 złotych są kolorowe jajka. Cena jajek rzeźbionych w drzewie waha się koło 200 złotych. Zajączka z czekolady można dostać za 120 złotych.

Czym mniejsze dzieci, tym o większych marzą baranach.
– Patrz, jaki baran z cukru za 900 złotych – mówi z przylepionym do szyby wystawowej noskiem kilkuletni przechodzień do swego towarzysza.
– Tak, ale skąd wziąć forsy...
– A chciałbyś mieć takiego dużego, dużego barana z cukru, takiego dużego jak prawdziwy?
– O, tobyś całego takiego nie zjadł.

Na jednej z witryn na Marszałkowskiej stoi rząd pięknych, barwnych jajek od maleńkich do olbrzymich o analogicznej… rozpiętości cen. Największe kosztuje przeszło 1500 złotych. Na pewno każda kura chciałaby znosić takie jajka.

W sklepie z wyrobami ceramicznymi ubrano wystawę bardzo pomysłowo. Pośród zielonych gałązek roją się gotowe do skoku dziesiątki zajączków i sarenek.

Na bazarach pokazują się już stoliczki wielkanocne. Coraz więcej wystaw sklepowych przybiera się w świąteczną szatę. W gałązki wierzbowe, w zieleń, w napisy „Wesołego Alleluja!”. (mb).

„Wieczór” 1948, nr 83 (24 marca), s. 3
  • "Czeską Pętlę, Böhmenschleife, pielgrzymi z południa przemierzali najczęściej boso. Tak starali się zadośćuczynić za przewiny swoich przodków, którzy w 1425 roku, w czasie zawieruchy husyckiej, spalili oba kościoły w Warcie. Często nieśli ze sobą ciężkie kamienie w ramach osobistej pokuty. Składali je przy Czeskim Krzyżu, Böhmisches Kreuz, w połowie drogi na szczyt. Wniósł go tam razem z mieszkańcami Warthy proboszcz Andreas Bättge i poświęcił przy dźwiękach puzonów 17 maja 1738 roku. W 1870 roku z powodu licznych wypadków władze zakazały używania tej stromej ścieżki. W miejscu, gdzie kiedyś stał Czeski Krzyż, który zbutwiał i zgnił, leży hałda pokutnych kamieni, a każdy upamiętnia ludzki grzech".

#tomaszkaramon #bardo #cowidzialamatkab #cowidziałamatkab
  • "Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. 
Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca.

Ze środka wyłaniają się dowody.
Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem.

Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać".
- tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... 

Zajrzyjcie do szuflady reporterki! 
Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com

#krall
  • – To są idioci. Takie osły stracą głowę, gówno zwojują, rozeźlą Niemców, a my wszyscy za to zapłacimy.
– Beníku! – rzekła cicho Helena.
– Ale to prawda. Nasz ojciec też. Durnie. Szykują przewrót razem z doktorem Šabatą i ze starym Čemelíkiem. (...)
– Ciekawe.
– Dla mnie nie. Mam tylko nadzieję, że zaczekają z tym, aż Niemcy sobie pójdą.
– Żeby tylko komuniści zaczekali.
Benno struchlał.
– Więc ty jednak coś wiesz.
– Nic nie wiem.
– A co wiesz o komunistach?
– Nic. Tylko tyle, że też coś knują.
– A Skočdopol i tamci też są z nimi?
– Z komunistami?
– No.
– Nie.
– No to z kim oni są?
– To inna kombinacja. Mają jakieś kontakty z Londynem czy coś.
– A… jaki jest ich stosunek do komunistów?
– Nie wiem.
– No jak, współpracują z nimi czy się żrą?
– Ja nie wiem. Wiem tylko, że jedni i drudzy działają na własną rękę. I komuniści, i tamci.
– Ale komuniści mają jakieś własne instrukcje?
– Chyba tak.
– No to przepadliśmy.
– Co?
– Przepadliśmy na amen. Bo komuniści będą chcieli robić rewolucję, a my za to dostaniemy w dupę.

TCHÓRZE Josefa Škvoreckiego w przekładzie Emilii Witwickiej już w maju!

#tchorze #josefskvorecki #stehlik
  • Jeśli jeszcze nie śledzicie profilu Tomasza Karamona @bardo.na.tropie.tajemnic  to natychmiast kliknijcie obserwowanie! Tomek, autor książki CO WIDZIAŁA MATKA B., jest prawdziwym opowiadaczem. Pisze między innymi tak: 

"Kiedyś domy, stajnie, kościoły czy chlewiki budowano metodą jaskółki. Z tego co było akurat pod ręką. Nic się nie marnowało. Stare domy były wynikiem intuicji, potrzeby i przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy. Tworzyli je zwykli ludzie, bez projektów i certyfikatów, ale z ogromną świadomością tego, co mają i jak tego użyć. Dziś coraz rzadziej to potrafimy. Wszystko musi być zaplanowane, zatwierdzone, obliczone i zbiurokratyzowane. Proste sprawy przestały być proste.

(...) W przeciwieństwie do dzisiejszych betonowych konstrukcji, które bywają jak plastikowe kubki, nietrwałe i jednorazowe, stare domy wciąż stoją. Są świadectwem umiejętności i wytrwałości swoich budowniczych. Czasem myślę, że proste narzędzia i podstawowe rzemiosło mogą wkrótce okazać się cenniejsze niż współczesne pieniądze. Zwłaszcza w niestabilnych czasach. Pamiętam sąsiada z warsztatem, który miał wszystko: wiedzę, doświadczenie i narzędzia którymi potrafił naprawić dosłownie wszystko. A jeśli przyszłość zmusi nas do powrotu do starych sposobów budowania, gdzie liczyć się będzie to, co trwałe, lokalne i sprawdzone? Wtedy narzędzia i umiejętności posługiwania się nimi znów będą na wagę złota.

Czasem stoję jak głupek, wpatrzony w stary polepiony mur, analizuję jego warstwy i uczę się pokory, szacunku do zasobów, których nie powinno się marnować. (...)

Nie da się już zbudować domu metodą jaskółki”.

fot. Tomasz Karamon
#cowidzialamatkab #cowidziałamatkab #bardo #tomaszakaramon
KOŁYSANKA Z HURAGANEM. Osobista. Szczera. Bolesna. Potrzebna. 

"Ukorzenia się we mnie głęboka niezgoda na bezterminowość żałoby, na nieustępliwą obecność pustki, choć to nie ja zadecyduję, kiedy wypłaszczy się wreszcie sinusoida żalu i ile jeszcze potrwa pokuta. Za bardzo siebie jednak lubię, żeby dożywotnio kazać sobie klęczeć na grochu przed ołtarzem cierpienia. Nie będę chroniczną Mater Dolorosa.

Nasza terapeutka zapytała mnie na ostatnim spotkaniu pół żartem, pół serio:
– Czy uzna pani żałobę za skończoną, kiedy znowu po prostu pójdzie pani z przyjemnością na zakupy?".

Tylko do końca kwietnia książka za 15 zł we Wrzeniu Świata i na dowody.com 

#kolysankazhuraganem #kołysankazhuraganem #justynawicenty
KOŁYSANKA Z HURAGANEM. Osobista. Szczera. Bolesna. Potrzebna. "Ukorzenia się we mnie głęboka niezgoda na bezterminowość żałoby, na nieustępliwą obecność pustki, choć to nie ja zadecyduję, kiedy wypłaszczy się wreszcie sinusoida żalu i ile jeszcze potrwa pokuta. Za bardzo siebie jednak lubię, żeby dożywotnio kazać sobie klęczeć na grochu przed ołtarzem cierpienia. Nie będę chroniczną Mater Dolorosa. Nasza terapeutka zapytała mnie na ostatnim spotkaniu pół żartem, pół serio: – Czy uzna pani żałobę za skończoną, kiedy znowu po prostu pójdzie pani z przyjemnością na zakupy?". Tylko do końca kwietnia książka za 15 zł we Wrzeniu Świata i na dowody.com #kolysankazhuraganem #kołysankazhuraganem #justynawicenty
8 godzin ago
View on Instagram |
1/9
W tym roku ruszamy z nową serią książek reporterskich: JAK ŻYĆ? 

Czy jest ciekawsze i ważniejsze pytanie? 

Reportaż to opowieść o czyimś życiu. Reporterki i reporterzy opowiadają nam o innych ludziach z nadzieją, że ich zrozumiemy. I że dzięki temu zrozumiemy siebie. Reportaż pozwala uczyć się na cudzym życiu.

Kiedy mamy dylemat, szukamy kogoś, kto już uporał się z podobną sytuacją, szukamy specjalistów, grupy wsparcia. Dlatego Wydawnictwo Dowody rozpoczyna nową serię reporterskich poradników („reporadników”), które pokażą, jak inni ludzie poradzili lub radzą sobie z wyzwaniami, na przykład: z „toksyczną” matką, z nieobecnym ojcem, z porażką, z kredytem, z brakiem miłości, z katastrofą klimatyczną, z żałobą, z kotem, a nawet z długim nosem.

Każda książka z tej serii będzie zawierać pogłębiony reportaż, rozmowy ze specjalistami i zbiór zaleceń, o czym warto w danej sytuacji pamiętać.

W 2025 roku ukażą się trzy książki: 
JAK ŻYĆ Z „TOKSCZNĄ” MATKĄ? Moniki Redzisz
JAK ŻYĆ Z TRANSPŁCIOWYM DZIECKIEM? Pauli Szewczyk
JAK ŻYĆ Z DŁUGIEM? Agaty Romaniuk

#jakzyc
W tym roku ruszamy z nową serią książek reporterskich: JAK ŻYĆ? Czy jest ciekawsze i ważniejsze pytanie? Reportaż to opowieść o czyimś życiu. Reporterki i reporterzy opowiadają nam o innych ludziach z nadzieją, że ich zrozumiemy. I że dzięki temu zrozumiemy siebie. Reportaż pozwala uczyć się na cudzym życiu. Kiedy mamy dylemat, szukamy kogoś, kto już uporał się z podobną sytuacją, szukamy specjalistów, grupy wsparcia. Dlatego Wydawnictwo Dowody rozpoczyna nową serię reporterskich poradników („reporadników”), które pokażą, jak inni ludzie poradzili lub radzą sobie z wyzwaniami, na przykład: z „toksyczną” matką, z nieobecnym ojcem, z porażką, z kredytem, z brakiem miłości, z katastrofą klimatyczną, z żałobą, z kotem, a nawet z długim nosem. Każda książka z tej serii będzie zawierać pogłębiony reportaż, rozmowy ze specjalistami i zbiór zaleceń, o czym warto w danej sytuacji pamiętać. W 2025 roku ukażą się trzy książki: JAK ŻYĆ Z „TOKSCZNĄ” MATKĄ? Moniki Redzisz JAK ŻYĆ Z TRANSPŁCIOWYM DZIECKIEM? Pauli Szewczyk JAK ŻYĆ Z DŁUGIEM? Agaty Romaniuk #jakzyc
10 godzin ago
View on Instagram |
2/9
– Powiem panu, że ja kocham Jezusa. Ale tak trochę inaczej niż większość ludzi. Nie tak, jak chciałby proboszcz. Ja się w nim podkochuję. Tak, mam fetysz Jezusa. On mnie kręci. Jest taki piękny. Te jego ramiona, te włosy… Ta władza, te cuda! No i charyzma. Tak, to wszystko razem jest bardzo sexy. Zdarza mi się w łóżku, w trakcie, krzyknąć do faceta: mój ty Jezusku, Chrystusie ty! Najczęściej jest to ostatnia randka, bo facet później przestaje się odzywać. No, ale co poradzę. Kocham Jezusa Chrystusa.

#kursnauliceszczesliwa #kursnaulicęszczęśliwą #bartoszgardocki
– Powiem panu, że ja kocham Jezusa. Ale tak trochę inaczej niż większość ludzi. Nie tak, jak chciałby proboszcz. Ja się w nim podkochuję. Tak, mam fetysz Jezusa. On mnie kręci. Jest taki piękny. Te jego ramiona, te włosy… Ta władza, te cuda! No i charyzma. Tak, to wszystko razem jest bardzo sexy. Zdarza mi się w łóżku, w trakcie, krzyknąć do faceta: mój ty Jezusku, Chrystusie ty! Najczęściej jest to ostatnia randka, bo facet później przestaje się odzywać. No, ale co poradzę. Kocham Jezusa Chrystusa. #kursnauliceszczesliwa #kursnaulicęszczęśliwą #bartoszgardocki
1 dzień ago
View on Instagram |
3/9
– Po grecku „ryba” brzmi ichtys. Każda litera tego słowa odpowiada pierwszym literom pięciu greckich słów, które znaczą: Jezus Chrystus Syn Boga Zbawiciel. Zauważywszy tę zbieżność, chrześcijanie uznali, że w rybie – i w dźwięku słowa, i w stworzeniu – zawarta jest tajemnica ich wiary. Od pierwszego wieku wyobrażali sobie Chrystusa jako wielką rybę, apostołów jako rybaków, siebie jako małe ryby pływające w wodzie.
– Kto więc pierwszy posłużył się rybą jako symbolem?
– Ewangeliści. Na przykład kiedy Jezus miał zapłacić podatek, jaki od dwudziestego roku życia każdy Żyd płacił na potrzeby świątyni, kazał Szymonowi iść do morza, zarzucić wędkę, a pierwsza złowiona ryba miała przynieść mu monetę wystarczającą na zapłacenie podatku od obu. I ryba przyniosła monetę, która stała się symbolem poświadczającym człowieczeństwo Chrystusa – bo podatek miał płacić jako człowiek.
– W sztuce, czyli w odtwarzaniu świata – też od początku ryba?
– Też. Już na ścianach wczesnochrześcijańskich rzymskich katakumb. Ryby są tam z koszami chleba na grzbietach, co oznaczało pokarm duchowy. Po dwustu latach motyw ten zaniknął, ale powrócił w sztuce merowińskiej.
– Koniecznie trzeba wyjaśnić, co to takiego, bo słyszę zarzuty, że nasze rozmowy są okropnie trudne…
– Francja, szósty–siódmy wiek, czasy dynastii Merowingów. Okres ten, zwany przez historyków sztuki ciemnym, to na przykład kunsztowne ilustrowanie świętych ksiąg w klasztorach. Nie za trudne?
– Braliśmy w szkole podstawowej, może być.
– Otóż księgi te najchętniej ozdabiano… rybami. Czasami całe litery składały się z ryb, jedna była wygięta i z głową zwróconą do dołu, druga z głową w górę i razem tworzyły o. Kiedy indziej wygięta ryba zwrócona do pionowej kreski tworzyła p, a pyszczek ryby na dole, dodany do o, tworzył q – i tak dalej. Na kartach manuskryptów klasztornych pełno tych ornamentów, nie tylko z rybami zresztą, bo i zające tam były, i kaczki, i koguty czy cała menażeria świadcząca o poczuciu humoru zakonników.
– Kiedy powracają rzeczy poważne?
– W sztuce romańskiej.
– Wypadałoby wyjaśnić, bo powiedzą zaraz…

(Paulina Ratkowska, historyczka sztuki, w rozmowie z Hanną Krall w ramach cyklu SMUTEK RYB)

#smutekryb #hannakrall
– Po grecku „ryba” brzmi ichtys. Każda litera tego słowa odpowiada pierwszym literom pięciu greckich słów, które znaczą: Jezus Chrystus Syn Boga Zbawiciel. Zauważywszy tę zbieżność, chrześcijanie uznali, że w rybie – i w dźwięku słowa, i w stworzeniu – zawarta jest tajemnica ich wiary. Od pierwszego wieku wyobrażali sobie Chrystusa jako wielką rybę, apostołów jako rybaków, siebie jako małe ryby pływające w wodzie. – Kto więc pierwszy posłużył się rybą jako symbolem? – Ewangeliści. Na przykład kiedy Jezus miał zapłacić podatek, jaki od dwudziestego roku życia każdy Żyd płacił na potrzeby świątyni, kazał Szymonowi iść do morza, zarzucić wędkę, a pierwsza złowiona ryba miała przynieść mu monetę wystarczającą na zapłacenie podatku od obu. I ryba przyniosła monetę, która stała się symbolem poświadczającym człowieczeństwo Chrystusa – bo podatek miał płacić jako człowiek. – W sztuce, czyli w odtwarzaniu świata – też od początku ryba? – Też. Już na ścianach wczesnochrześcijańskich rzymskich katakumb. Ryby są tam z koszami chleba na grzbietach, co oznaczało pokarm duchowy. Po dwustu latach motyw ten zaniknął, ale powrócił w sztuce merowińskiej. – Koniecznie trzeba wyjaśnić, co to takiego, bo słyszę zarzuty, że nasze rozmowy są okropnie trudne… – Francja, szósty–siódmy wiek, czasy dynastii Merowingów. Okres ten, zwany przez historyków sztuki ciemnym, to na przykład kunsztowne ilustrowanie świętych ksiąg w klasztorach. Nie za trudne? – Braliśmy w szkole podstawowej, może być. – Otóż księgi te najchętniej ozdabiano… rybami. Czasami całe litery składały się z ryb, jedna była wygięta i z głową zwróconą do dołu, druga z głową w górę i razem tworzyły o. Kiedy indziej wygięta ryba zwrócona do pionowej kreski tworzyła p, a pyszczek ryby na dole, dodany do o, tworzył q – i tak dalej. Na kartach manuskryptów klasztornych pełno tych ornamentów, nie tylko z rybami zresztą, bo i zające tam były, i kaczki, i koguty czy cała menażeria świadcząca o poczuciu humoru zakonników. – Kiedy powracają rzeczy poważne? – W sztuce romańskiej. – Wypadałoby wyjaśnić, bo powiedzą zaraz… (Paulina Ratkowska, historyczka sztuki, w rozmowie z Hanną Krall w ramach cyklu SMUTEK RYB) #smutekryb #hannakrall
2 dni ago
View on Instagram |
4/9
BARANY - BARANKI - BARANECZKI

Coroczne zastępy kurczaczków, baranków, zajączków ukazały się już na wystawach warszawskich sklepów, zapowiadając wiosnę i „święta za pasem”. Cały ten słodki drób świąteczny i czekoladowa zwierzyna czeka na amatorów. A pozwolić sobie na nie może każdy.

Dla dużych ludzi są duże barany, dla małych − są małe. Albo może inaczej: dla bogatszych większe kurczaki, a dla biedniejszych mniejsze.

Już za 30 złotych można kupić królika, za 23 złote kurczaka z waty, za 20 zł cukrowego baranka. Po 60 złotych są kolorowe jajka. Cena jajek rzeźbionych w drzewie waha się koło 200 złotych. Zajączka z czekolady można dostać za 120 złotych.

Czym mniejsze dzieci, tym o większych marzą baranach.
– Patrz, jaki baran z cukru za 900 złotych – mówi z przylepionym do szyby wystawowej noskiem kilkuletni przechodzień do swego towarzysza.
– Tak, ale skąd wziąć forsy...
– A chciałbyś mieć takiego dużego, dużego barana z cukru, takiego dużego jak prawdziwy?
– O, tobyś całego takiego nie zjadł.

Na jednej z witryn na Marszałkowskiej stoi rząd pięknych, barwnych jajek od maleńkich do olbrzymich o analogicznej… rozpiętości cen. Największe kosztuje przeszło 1500 złotych. Na pewno każda kura chciałaby znosić takie jajka.

W sklepie z wyrobami ceramicznymi ubrano wystawę bardzo pomysłowo. Pośród zielonych gałązek roją się gotowe do skoku dziesiątki zajączków i sarenek.

Na bazarach pokazują się już stoliczki wielkanocne. Coraz więcej wystaw sklepowych przybiera się w świąteczną szatę. W gałązki wierzbowe, w zieleń, w napisy „Wesołego Alleluja!”. (mb).

„Wieczór” 1948, nr 83 (24 marca), s. 3
BARANY - BARANKI - BARANECZKI Coroczne zastępy kurczaczków, baranków, zajączków ukazały się już na wystawach warszawskich sklepów, zapowiadając wiosnę i „święta za pasem”. Cały ten słodki drób świąteczny i czekoladowa zwierzyna czeka na amatorów. A pozwolić sobie na nie może każdy. Dla dużych ludzi są duże barany, dla małych − są małe. Albo może inaczej: dla bogatszych większe kurczaki, a dla biedniejszych mniejsze. Już za 30 złotych można kupić królika, za 23 złote kurczaka z waty, za 20 zł cukrowego baranka. Po 60 złotych są kolorowe jajka. Cena jajek rzeźbionych w drzewie waha się koło 200 złotych. Zajączka z czekolady można dostać za 120 złotych. Czym mniejsze dzieci, tym o większych marzą baranach. – Patrz, jaki baran z cukru za 900 złotych – mówi z przylepionym do szyby wystawowej noskiem kilkuletni przechodzień do swego towarzysza. – Tak, ale skąd wziąć forsy... – A chciałbyś mieć takiego dużego, dużego barana z cukru, takiego dużego jak prawdziwy? – O, tobyś całego takiego nie zjadł. Na jednej z witryn na Marszałkowskiej stoi rząd pięknych, barwnych jajek od maleńkich do olbrzymich o analogicznej… rozpiętości cen. Największe kosztuje przeszło 1500 złotych. Na pewno każda kura chciałaby znosić takie jajka. W sklepie z wyrobami ceramicznymi ubrano wystawę bardzo pomysłowo. Pośród zielonych gałązek roją się gotowe do skoku dziesiątki zajączków i sarenek. Na bazarach pokazują się już stoliczki wielkanocne. Coraz więcej wystaw sklepowych przybiera się w świąteczną szatę. W gałązki wierzbowe, w zieleń, w napisy „Wesołego Alleluja!”. (mb). „Wieczór” 1948, nr 83 (24 marca), s. 3
3 dni ago
View on Instagram |
5/9
"Czeską Pętlę, Böhmenschleife, pielgrzymi z południa przemierzali najczęściej boso. Tak starali się zadośćuczynić za przewiny swoich przodków, którzy w 1425 roku, w czasie zawieruchy husyckiej, spalili oba kościoły w Warcie. Często nieśli ze sobą ciężkie kamienie w ramach osobistej pokuty. Składali je przy Czeskim Krzyżu, Böhmisches Kreuz, w połowie drogi na szczyt. Wniósł go tam razem z mieszkańcami Warthy proboszcz Andreas Bättge i poświęcił przy dźwiękach puzonów 17 maja 1738 roku. W 1870 roku z powodu licznych wypadków władze zakazały używania tej stromej ścieżki. W miejscu, gdzie kiedyś stał Czeski Krzyż, który zbutwiał i zgnił, leży hałda pokutnych kamieni, a każdy upamiętnia ludzki grzech".

#tomaszkaramon #bardo #cowidzialamatkab #cowidziałamatkab
"Czeską Pętlę, Böhmenschleife, pielgrzymi z południa przemierzali najczęściej boso. Tak starali się zadośćuczynić za przewiny swoich przodków, którzy w 1425 roku, w czasie zawieruchy husyckiej, spalili oba kościoły w Warcie. Często nieśli ze sobą ciężkie kamienie w ramach osobistej pokuty. Składali je przy Czeskim Krzyżu, Böhmisches Kreuz, w połowie drogi na szczyt. Wniósł go tam razem z mieszkańcami Warthy proboszcz Andreas Bättge i poświęcił przy dźwiękach puzonów 17 maja 1738 roku. W 1870 roku z powodu licznych wypadków władze zakazały używania tej stromej ścieżki. W miejscu, gdzie kiedyś stał Czeski Krzyż, który zbutwiał i zgnił, leży hałda pokutnych kamieni, a każdy upamiętnia ludzki grzech". #tomaszkaramon #bardo #cowidzialamatkab #cowidziałamatkab
4 dni ago
View on Instagram |
6/9
"Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. 
Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca.

Ze środka wyłaniają się dowody.
Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem.

Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać".
- tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... 

Zajrzyjcie do szuflady reporterki! 
Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com

#krall
"Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. 
Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca.

Ze środka wyłaniają się dowody.
Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem.

Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać".
- tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... 

Zajrzyjcie do szuflady reporterki! 
Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com

#krall
"Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. 
Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca.

Ze środka wyłaniają się dowody.
Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem.

Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać".
- tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... 

Zajrzyjcie do szuflady reporterki! 
Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com

#krall
"Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. 
Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca.

Ze środka wyłaniają się dowody.
Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem.

Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać".
- tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... 

Zajrzyjcie do szuflady reporterki! 
Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com

#krall
"Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. 
Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca.

Ze środka wyłaniają się dowody.
Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem.

Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać".
- tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... 

Zajrzyjcie do szuflady reporterki! 
Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com

#krall
"Zajrzeć do szuflady pisarki – wielu czytelników dałoby się za to pokroić. Ponieważ Hanna Krall woli mieć czytelników w całości, zdecydowała się szufladę uchylić. Naciskałem, żeby jednak pozwoliła ją wysunąć do końca. Ze środka wyłaniają się dowody. Dowody jej przyjaźni i fascynacji. Dowody na życie po życiu jej reportaży. Ale też ślady ich życia przed życiem. Spójrzmy na to, czego Hanna Krall postanowiła nigdy nie wyrzucać". - tak Mariusz Szczygieł zaczyna drugą część książki KRALL. A co w szufladzie? Zdjęcia, notatki, listy, dyplomy, decyzje cenzury o zakazie druku... Zajrzyjcie do szuflady reporterki! Tylko do końca kwietnia książka KRALL za 15 zł stacjonarnie we Wrzeniu Świata i na dowody.com #krall
5 dni ago
View on Instagram |
7/9
– To są idioci. Takie osły stracą głowę, gówno zwojują, rozeźlą Niemców, a my wszyscy za to zapłacimy.
– Beníku! – rzekła cicho Helena.
– Ale to prawda. Nasz ojciec też. Durnie. Szykują przewrót razem z doktorem Šabatą i ze starym Čemelíkiem. (...)
– Ciekawe.
– Dla mnie nie. Mam tylko nadzieję, że zaczekają z tym, aż Niemcy sobie pójdą.
– Żeby tylko komuniści zaczekali.
Benno struchlał.
– Więc ty jednak coś wiesz.
– Nic nie wiem.
– A co wiesz o komunistach?
– Nic. Tylko tyle, że też coś knują.
– A Skočdopol i tamci też są z nimi?
– Z komunistami?
– No.
– Nie.
– No to z kim oni są?
– To inna kombinacja. Mają jakieś kontakty z Londynem czy coś.
– A… jaki jest ich stosunek do komunistów?
– Nie wiem.
– No jak, współpracują z nimi czy się żrą?
– Ja nie wiem. Wiem tylko, że jedni i drudzy działają na własną rękę. I komuniści, i tamci.
– Ale komuniści mają jakieś własne instrukcje?
– Chyba tak.
– No to przepadliśmy.
– Co?
– Przepadliśmy na amen. Bo komuniści będą chcieli robić rewolucję, a my za to dostaniemy w dupę.

TCHÓRZE Josefa Škvoreckiego w przekładzie Emilii Witwickiej już w maju!

#tchorze #josefskvorecki #stehlik
– To są idioci. Takie osły stracą głowę, gówno zwojują, rozeźlą Niemców, a my wszyscy za to zapłacimy. – Beníku! – rzekła cicho Helena. – Ale to prawda. Nasz ojciec też. Durnie. Szykują przewrót razem z doktorem Šabatą i ze starym Čemelíkiem. (...) – Ciekawe. – Dla mnie nie. Mam tylko nadzieję, że zaczekają z tym, aż Niemcy sobie pójdą. – Żeby tylko komuniści zaczekali. Benno struchlał. – Więc ty jednak coś wiesz. – Nic nie wiem. – A co wiesz o komunistach? – Nic. Tylko tyle, że też coś knują. – A Skočdopol i tamci też są z nimi? – Z komunistami? – No. – Nie. – No to z kim oni są? – To inna kombinacja. Mają jakieś kontakty z Londynem czy coś. – A… jaki jest ich stosunek do komunistów? – Nie wiem. – No jak, współpracują z nimi czy się żrą? – Ja nie wiem. Wiem tylko, że jedni i drudzy działają na własną rękę. I komuniści, i tamci. – Ale komuniści mają jakieś własne instrukcje? – Chyba tak. – No to przepadliśmy. – Co? – Przepadliśmy na amen. Bo komuniści będą chcieli robić rewolucję, a my za to dostaniemy w dupę. TCHÓRZE Josefa Škvoreckiego w przekładzie Emilii Witwickiej już w maju! #tchorze #josefskvorecki #stehlik
5 dni ago
View on Instagram |
8/9
Jeśli jeszcze nie śledzicie profilu Tomasza Karamona @bardo.na.tropie.tajemnic  to natychmiast kliknijcie obserwowanie! Tomek, autor książki CO WIDZIAŁA MATKA B., jest prawdziwym opowiadaczem. Pisze między innymi tak: 

"Kiedyś domy, stajnie, kościoły czy chlewiki budowano metodą jaskółki. Z tego co było akurat pod ręką. Nic się nie marnowało. Stare domy były wynikiem intuicji, potrzeby i przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy. Tworzyli je zwykli ludzie, bez projektów i certyfikatów, ale z ogromną świadomością tego, co mają i jak tego użyć. Dziś coraz rzadziej to potrafimy. Wszystko musi być zaplanowane, zatwierdzone, obliczone i zbiurokratyzowane. Proste sprawy przestały być proste.

(...) W przeciwieństwie do dzisiejszych betonowych konstrukcji, które bywają jak plastikowe kubki, nietrwałe i jednorazowe, stare domy wciąż stoją. Są świadectwem umiejętności i wytrwałości swoich budowniczych. Czasem myślę, że proste narzędzia i podstawowe rzemiosło mogą wkrótce okazać się cenniejsze niż współczesne pieniądze. Zwłaszcza w niestabilnych czasach. Pamiętam sąsiada z warsztatem, który miał wszystko: wiedzę, doświadczenie i narzędzia którymi potrafił naprawić dosłownie wszystko. A jeśli przyszłość zmusi nas do powrotu do starych sposobów budowania, gdzie liczyć się będzie to, co trwałe, lokalne i sprawdzone? Wtedy narzędzia i umiejętności posługiwania się nimi znów będą na wagę złota.

Czasem stoję jak głupek, wpatrzony w stary polepiony mur, analizuję jego warstwy i uczę się pokory, szacunku do zasobów, których nie powinno się marnować. (...)

Nie da się już zbudować domu metodą jaskółki”.

fot. Tomasz Karamon
#cowidzialamatkab #cowidziałamatkab #bardo #tomaszakaramon
Jeśli jeszcze nie śledzicie profilu Tomasza Karamona @bardo.na.tropie.tajemnic to natychmiast kliknijcie obserwowanie! Tomek, autor książki CO WIDZIAŁA MATKA B., jest prawdziwym opowiadaczem. Pisze między innymi tak: "Kiedyś domy, stajnie, kościoły czy chlewiki budowano metodą jaskółki. Z tego co było akurat pod ręką. Nic się nie marnowało. Stare domy były wynikiem intuicji, potrzeby i przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy. Tworzyli je zwykli ludzie, bez projektów i certyfikatów, ale z ogromną świadomością tego, co mają i jak tego użyć. Dziś coraz rzadziej to potrafimy. Wszystko musi być zaplanowane, zatwierdzone, obliczone i zbiurokratyzowane. Proste sprawy przestały być proste. (...) W przeciwieństwie do dzisiejszych betonowych konstrukcji, które bywają jak plastikowe kubki, nietrwałe i jednorazowe, stare domy wciąż stoją. Są świadectwem umiejętności i wytrwałości swoich budowniczych. Czasem myślę, że proste narzędzia i podstawowe rzemiosło mogą wkrótce okazać się cenniejsze niż współczesne pieniądze. Zwłaszcza w niestabilnych czasach. Pamiętam sąsiada z warsztatem, który miał wszystko: wiedzę, doświadczenie i narzędzia którymi potrafił naprawić dosłownie wszystko. A jeśli przyszłość zmusi nas do powrotu do starych sposobów budowania, gdzie liczyć się będzie to, co trwałe, lokalne i sprawdzone? Wtedy narzędzia i umiejętności posługiwania się nimi znów będą na wagę złota. Czasem stoję jak głupek, wpatrzony w stary polepiony mur, analizuję jego warstwy i uczę się pokory, szacunku do zasobów, których nie powinno się marnować. (...) Nie da się już zbudować domu metodą jaskółki”. fot. Tomasz Karamon #cowidzialamatkab #cowidziałamatkab #bardo #tomaszakaramon
1 tydzień ago
View on Instagram |
9/9
1