Opis
Dwa słowa są w tej pracy zakazane: powołanie i bohaterstwo.
Jakub Sieczko, lekarz, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, przez sześć lat pracował w stołecznym pogotowiu ratunkowym. To osiem tysięcy godzin na dyżurach, tysiące twarzy, setki tragedii – raczej nie tych z pierwszych stron gazet. Kilka spektakularnych sukcesów i żadnego cudu, bo siły nadprzyrodzone mają na warszawskim Grochowie wolne. Ludzie jeżdżący karetką i nazywani czasem bogami – wcale nimi nie są. Próbują przetrwać w pogotowiu, nie popaść w obojętność lub samodestrukcję. Nie każdemu się to udaje.
Obcują z miastem bez filtra i pudru – z Warszawą śmierci, klubów ekskluzywnych i podrzędnych, brudu, głupich porachunków, złamanych serc i przede wszystkim niewidowiskowego, cichego cierpienia. Robią w nieszczęściu, które przytrafia się starym i młodym, bogatym i biednym, sławnym i anonimowym. Wszyscy są równi. I pogo też nie wybiera – jeździ do każdego.
Trzech ubranych na pomarańczowo trzydziestolatków musi patrzeć na rozpadające się cudze życia, choć często woleliby odwrócić wzrok. Taka praca, że patrzeć trzeba. Niekiedy udają przed sobą, że wcale nie chce im się płakać.
Lekarzowi czasem „bandaż się rozwija”, a czasem ma overbooking nieszczęść. Jednak gdy trzylatek nie zostaje półsierotą, nieszczęście staje się szczęściem. I to jest piękna chwila – zdradliwa, ale najpiękniejsza.
Książka dostępna także w formie audiobooka w zaprzyjaźnionej Audiotece: https://audioteka.com/pl/audiobook/pogo
Julia Ch. –
Jeśli mogłabym – o, zgrozo! – przeczytać tylko jedną wydaną w tym roku książkę, to zdecydowanie byłoby to POGO. Reportaż zachwyca, począwszy od zagadkowego tytułu, poprzez idealną objętość tekstu, na mistrzowskim układzie tematycznym kończąc. Autor nienachalnie zaznajamia czytelnika z pracą ratownika medycznego, dyskretnie dzieląc swoje sześcioletnie doświadczenie na różne aspekty. Mamy tu więc zmęczenie, brak snu, nieznośny fedor, różne formy odreagowania po pracy, czy z nostalgią ukazaną tęsknotę za odległym miejscem, w którym nie będzie “urazów wielonarządowych, napadów drgawek ani niewydolności krążeniowo-oddechowych”.
Gromadząc swoje obserwacje, Autor tworzy przekrojowy portret społeczny nie tylko Grochowa, lecz także całej Warszawy, a nawet współczesnej Polski. Jednak obraz ten, mimo że ukazany z wielkim socjologicznym wyczuciem, więcej niż o przedmiocie opisu zdaje się mówić o swym twórcy. Nie schowasz się, Autorze, w pomarańczowym kombinezonie, nie zmyli nas udawanie tekturowej figury ani humor rodem z męskiej szatni. Widzimy, jak to, co przeżyłeś stało się częścią Ciebie, jak bardzo poruszyło w Tobie najczulsze struny empatii. Wiemy, bo byliśmy tam z Tobą…
Ewa –
Ostrzegam – wybierzcie wygodne miejsce do lektury tej książki bo jak już ją otworzycie nie ruszycie się z niego dopóki jej nie skończycie.
Doskonałe.